Historia kołem się toczy czyli rok od tortu, do tortu.
Niedawno pisałem o tym, że będę występował na MTS. I pomyśleć, że minął ledwie rok (z niewielkim ogonkiem) od dnia, kiedy to wystąpiłem po raz pierwszy z prezentacją o PowerShellu. Za uszy wyciągnął mnie “na scenę” Ziemek Borowski, za co jestem mu dozgonnie wdzięczny. “Premiera” miała miejsce na spotkaniu PEPUG, przedwczoraj znów miałem okazję poopowiadać o PowerShellu na forum tej samej grupy, co natknęło mnie do podsumowania tego ostatniego roku. Będzie filozoficznie raczej (lojalnie ostrzegam).
Ugrupowienie
Zaproszenie Ziemka spowodowało, że zdecydowałem się w końcu wybrać też na spotkanie WGUiSW. Na spotkaniu tym Paweł reklamował rewelacyjną inicjatywę, “WGUiSW Idol”. Pomysł wydał mi się wyśmienity, głównie ze względu na możliwość skorzystania z rad doświadczonych prelegentów. No i nagroda też była niczego sobie… Zgłosiłem się w czasie najbliższej przerwy do Pawła i mój los został przypieczętowany.
Później przyszło pamiętne spotkanie PEPUG. Nie powiem, trema była dość silna – wiadomo, pierwszy raz nie dość, że najtrudniejszy, to zwykle jest też najmniej udany. Warunek mam nadzieję spełniłem – z pokorą wysłuchałem krytyki, bardzo rzeczowej i celnej. Rocznicowy tort był słodkim dodatkiem do całości. Pierwsze koty za płoty.
Prawie idol
Następnie przyszło losowanie “par” do WGUiSW Idola – chyba nie można było źle trafić, więc pewnie wszyscy uczestnicy mieli takie samo odczucie jak ja: że trafili najlepiej jak się dało. U mnie było podobnie: Darek Porowski zasypał mnie bardzo cennymi uwagami, dorzucił do tego dwie lektury “do poduszki” i do ostatniej chwili ratował mnie przed popełnieniem najbardziej podstawowych (choć dla osób niedoświadczonych – nieoczywistych) błędów. Prezentacja została oceniona na tyle wysoko, że do ostatniej chwili ponoć miałem szansę wygrać. Wygrał Krzysiek Jóźwiak i wydaje mi się, że dobrze się stało: jego prelekcja idealnie wkomponowała się w tematy poruszane na MCL, mój temat był troszkę niedopasowany do reszty “zestawu”. Oczywiście, nikt nie lubi być drugi…
Ale porażką bym tego zdecydowanie nie nazwał. Zdobyte doświadczenia były bardzo cenne.
Idąc za ciosem
Najistotniejszym dla mnie skutkiem całej akcji WGUiSW Idol było to, że naprawdę “poczułem krew”. Nabrałem “smaka” na kolejne prezentacje. Gdy Paweł zaproponował mi poprowadzenie spotkania WGUiSW “zza kierownicy”, od razu wysunąłem propozycję sesji o PowerShellu w wersji 3. Na tamtym spotkaniu też “zaczepiłem” Grześka Gałęzowskiego, który o PowerShellu mówi tak ciekawie, że chyba nawet osoby kompletnie nie-techniczne słuchają z zapartym tchem. Skutkiem ubocznym tych naszych rozmów było zaproszenie do Lublina na odbywające się tam Lubelskie Dni Informatyki. Nie powiem, bardzo był to miły i emocjonujący skutek uboczny.
Miał też kolejne konsekwencje: nieświadomie załapałem się na akcję vGuru Speaker. Dzięki temu mój pierwszy webcast trafił na TechNet. Co więcej – mimo iż sam nie byłem nim zachwycony, udało się zwyciężyć cały konkurs. Historia mojego życia – więcej szczęścia niż rozumu…
Dalej…
W czwartek, jak wspomniałem na początku, znów wystąpiłem na forum PEPUG. We wtorek “startujemy” z Grześkiem z cyklem $WGUiSW = PowerShell. Za kilka tygodni wystąpię na MTS, w czym duża rola Mariusza Kędziory (poznałem go również w trakcie spotkania w Lublinie), który dodatkowo umieścił moją sesję na swojej liście życzeń (więc mam już pewność, że choć jedna osoba się wybiera… ). Jeden rok, wsparcie kilku naprawdę niesamowitych ludzi i jak wiele może się w ludzkim życiu zmienić. Wszystkim, których w tym poście wymieniłem, z całą pewnością w jakimś stopniu to zawdzięczam. A teraz pora brać się do roboty. Muszę na cito przygotować dwie ważne prezentację. Mam nadzieję, że się Wam spodobają.
A jeśli ktoś czuje podskórnie, że też dobrze czułby się w takiej roli – to zachęcam do udziału w Idolu 2012/2013. Szczegóły można poznać w najbliższy wtorek (nie wiem niestety, czy są jeszcze wolne “miejsca” dla uczestników).